Mija
ponad tydzień od przeprowadzki. Kath z samego rana orientuje się, że lodówka
jest pusta i potrzebuje natychmiastowego wyposażenia. Dziewczyna wskakuje więc
w pierwsze lepsze ubranie i chwyta portfel oraz klucze. Zamyka drzwi i już po
chwili maszeruje w stronę pobliskiego sklepu. Na osiedlu dla studentów są tylko
dwa sklepy. Jeden na początku ulicy Madison, a drugi na jej końcu. Kath ma o
wiele bliżej do tego drugiego, jednak nie śpieszy się, bo zdążyła już
przyzwyczaić się do ogromnych kolejek.
Promienie
słońca padają na każdy kawałek i tak już brązowej skóry Kath. W sklepie doznaje
ukojenia, ponieważ gdy jej stopy przekraczają próg, owiewa ją chłodnawy
wiaterek klimatyzacji. Oddycha głęboko, dając orzeźwiającemu powietrzu wtargnąć
do jej nozdrzy i płuc. O dziwo dziś kolejka jest niewielka.
Kath
przeciera spocone czoło, po czym podchodzi do ściany pokrytej ekranami. Każdy
monitor jest nazywany selekcjonerem. Przykłada dłoń do jednego ze skanerów i na
górnym pulpicie, pojawia się jej zdjęcie oraz nazwisko. Na ekranie są
wyświetlone różne kategorie produktów. Widać także szczegółowe dane na temat
każdego z nich. Kath nie ma wiele pieniędzy, gdyż pierwsza przesyłka od Jamesa
jeszcze nie dotarła. Wybiera tylko kilka podstawowych rzeczy. Każdy konsument
musi uważać na limity, jakie może osiągnąć. Rządzący wszystko kontrolują. Po
kliknięciu na czerwony przycisk, urządzenie po lewej stronie zaczyna drukować
każdą z wybranych rzeczy. Po chwili Kath pakuje do kosza bochenek chleba,
odrobinę mięsa i butelkę wody.
Gdy
zbliża się do maszyny przyjmującej pieniądze, zauważa coś dziwnego. Dwóch
osiłków w szarych kaftanach stoi między drukarkami. Jeden z nich, ciemnoskóry
patrzy prosto na nią, a drugi, biały i łysy stoi oddalony, mówiąc coś szeptem,
ale nie ma przy sobie żadnego urządzenia. Dziewczyna szybko mija wpłatomat i
zataczając koło, chowa się obok jednego z selekcjonerów. Kath z początku udaje,
że chce jeszcze coś wydrukować. Jednak aż na kilka sekund zwraca wzrok w
kierunku mężczyzn. Lekko odchyla głowę zza maszyny. Murzyn zdaje się wyglądać
zupełnie jak ten, którego widziała niedawno przed kamienicą. Obaj mężczyźni,
mający na sobie szare kostiumy zapinane pod szyją, muszą przeżywać katorgę w
związku z panującym upałem. Kath jeszcze przez moment obserwuje osiłków,
odprowadza ich wzrokiem do wejścia.
Gdy
wraca do kamienicy, po zewnętrznej stronie drzwi wisi mała karteczka.
„We
wszystkich drzwiach do mieszkań zostały wymienione zamki na w pełni
mechaniczne. Boimy się kradzieży. Kartę i nowy klucz można odebrać w
portierni”.
Kath
patrzy przez chwilę na wiadomość, mruży oczy. Dopiero co się wprowadziła, a już
nastają jakieś zmiany. Wzdycha bezradnie i stawia papierową torbę przy ścianie,
podchodzi do salonu. Najwyraźniej staruszki znowu nie ma, bo Kath woła ją, lecz
nie słyszy żadnej odpowiedzi. Dziewczyna podchodzi i chwyta za klameczkę.
Szafka na ścianie jest jednak zamknięta na cztery spusty i w żaden sposób nie
chce się otworzyć. Kath patrzy dookoła. Może klucz leży gdzieś na wierzchu?
Jednak nie ma po nim śladu. Dziewczyna otwiera szufladę, potem następną.
Wygląda jak przestępca, grzebiący w czyichś prywatnych rzeczach. Na twarz
dziewczyny wypływa grymas dezaprobaty. Pod jednym dachem dobrało się aż dwóch
kryminalistów. Kath chce dostać się do mieszkania i w końcu zjeść śniadanie. Ma
szczęście, bo klucz leży pod stertą papierów w trzeciej szufladzie. Fakt
faktem, pani Holis ma niezły bałagan.
Brunetka
chwyta dziwnie wyglądającą, metalową kartę oraz nowy klucz, przy którym dynda
ta sama kluka z numerem dwa. Szczególnie karta ją zadziwia, wygląda na sprzęt
wysokiej jakości prosto z centrum Nowego Jorku. W osiedlu robotniczym nie ma
żadnej technologii, oprócz elektronicznych bram i wybitnie mocnych, stalowych
ogrodzeń, których żadnym cudem nie da się sforsować.
Dziewczyna
chwyta zakupy i wchodzi na pierwsze piętro. Jednak mimo to, że jest na
najwyższym piętrze w budynku, to dopiero teraz zaczynają się dla niej prawdziwe
schody. Na swoich drzwiach spostrzega duży, metalowy obiekt, jakby skrzynkę,
która przymocowana jest w miejscu dawnego zamka.
—
Straszne ustrojstwo… — Ogląda zamek. Są w nim trzy otwory, dwa podłużne i jeden
mniejszy. Wkłada klucz, a potem kartę. Nic jednak się nie dzieje, żaden dźwięk
nie następuje. Również drzwi nadal stawiają opór. Próbuje jeszcze raz z inną
kombinacją. Znowu nic. Wszystkie inne sposoby także zawodzą.
Kath
odstawia torby na ziemię i spogląda błagalnym wzrokiem na zamek. Po kilku
następnych, nieudanych próbach, odwraca się przez ramię. Jej wzrok ląduje
wprost na drzwiach z numerem pierwszym. Odwraca spojrzenie i wzdycha ciężko,
opierając się na moment o ścianę. Obchodzi korytarz wzdłuż kilka razy. W końcu
zwraca wolno w stronę drzwi z numerem pierwszym. Stoi naprzeciw i podnosi rękę,
aby zapukać. Waha się jeszcze raz, ale po chwili pewnie uderza zamkniętą
pięścią w drewno. Nie musi długo czekać, po paru chwilach słyszy, że ktoś
podchodzi z drugiej strony, a potem drzwi się uchylają na zaledwie kilka
centymetrów.
—
Jesteś tam? — Kath widzi czubek głowy i skrawek ciemnych włosów. Drzwi się
nagle zamykają. — Najwyraźniej cię nie ma…— Oddycha z ulgą. Mimo wszystko nadal
jest uziemiona na korytarzu. Zawraca pod swoje drzwi.
—
Cześć Kathy!
Słyszy
poważny, męski głos, który zupełnie nie pasuje do jego posiadacza.
—
Tak to ja… — Odwraca się niechętnie. Od razu dziwi ją widok, jaki ma przed
sobą. Widzi tylko spodnie, a mając na myśli tylko spodnie — cała góra jego
ciała jest naga. Jednak mimo wszystko śniade, opalone ciało Joysa wywiera mocne
wrażenie.
—
Przepraszam, ale byłem goły. — Obdarza ją półuśmiechem.
— A
teraz nie jesteś? — Odwraca głowę, by nie patrzeć w jego stronę. — Potrzebuję
pomocy…
—
Przyszłaś do mnie po pomoc? — Uśmiech nie znika z jego twarzy. — Przecież nie
chcesz mieć ze mną nic do czynienia. — Podkreśla triumfalnie.
—
Wróć i się ubierz, a ja tutaj poczekam.
—
Jest ponad trzydzieści stopni upału! — Wyrzuca dłonie w powietrze. — O co
chodzi?
— O
nowe zamki. Nie mogę tego zrozumieć…
— To
proste. Bierzesz kartę, wkładasz tutaj. — Chwyta obiekt i pokazuje na bieżąco.
— Teraz wkładasz klucz, przekręcasz do połowy i przekładasz kartę w ten drugi
zamek, potem przekręcasz klucz do końca i gotowe. — Popycha drzwi tak lekko, jakby
były ze styropianu. Potem spogląda na przestrzeń przed sobą. — Przydałoby się
posprzątać, Kathy. — Puszcza jej oczko i odwraca się, aby odejść.
—
Dzięki. — Brunetka przestępuje próg i już przymyka drzwi, kiedy nagle kieruje w
jego stronę słowa. — Skąd w ogóle wiedziałeś, jak to się obsługuje? — Lekko
uderza otwartą dłonią w skrzynkę na drzwiach, gdy Joys się odwraca.
—
Lata praktyki, a poza tym, nie na darmo studiuje się informatykę. Nie cierpię
jej, ale czasem się przydaje — Zostawia jej na pożegnanie swój
charakterystyczny półuśmiech i znika za drzwiami z numerem pierwszym.
—
Tylko co ten zamek ma wspólnego z informatyką? — On już jednak nie słyszy jej
pytania.
~*~
W
dystrykcie nowojorskim znajdują się jedynie dwie uczelnie. Wbrew pozorom nie są
przepełnione, gdyż w dzisiejszy czasach większość młodych ludzi od razu trafia
do fabryk lub elektrowni, drugie tyle jest przydzielone do osiedli
robotniczych, okalających cały dystrykt. W osiedlach ludzie są parowani jak
zwierzęta, aby się rozmnażać i powiększać siłę roboczą. Ponadto pracują jako
robotnicy na roli, w ogrodach warzywnych lub przy zwierzętach. Produkują
żywność dla całego dystryktu.
Oficjalne
źródła podają, że o przyszłości jednostki decydują wyniki w nauce, jednak to
bujda. Władza wypuszcza takie bzdury, by podkreślić swoją wspaniałomyślność i
zapewnić opinię publiczną o najwyższym porządku, jaki sprawuje. Prawdą jest, że
selekcja odbywa się z góry. Niewielu wie, jak cała rzecz przebiega, a żadnemu
nie wolno o tym mówić głośno. Niektórzy sądzą, że ma to związek z baptyzmem,
który przeprowadzany jest kilka godzin po narodzeniu dzieciaka.
Nadchodzi
dzień, w którym Kath po raz pierwszy przychodzi na uczelnię jako studentka.
Idąc ciemnym korytarzem, próbuje powstrzymać drżenie rąk. Poprzedniego dnia
odbyła szereg testów, które zdecydowały o jej przyszłości w West College. Grupa
medyków i profesorów przeprowadziła na niej badania psychologiczne i
genetyczne. Ich wynikiem jest przyporządkowanie do laboratorium, co oznacza, że
w przyszłości poświęci swoje życie medycynie lub chemii.
Idzie
wyprostowana, lecz ma nietęgą minę. Przed sobą widzi ludzi w podobnym wieku,
tylko kilka osób kojarzy ze swoją starą szkołą w osiedlu robotniczym Nolan.
Również tutaj wszyscy mają przestrzegać kodeksu ubioru. Muszą godnie się
prezentować, w końcu stanowią przyszłość dystryktu. Studenci noszą stroje
podobne do ubrań pracujących dorosłych. Chociaż przy bliższych oględzinach,
ubrania studenckie różnią się nieco materiałem oraz krojem.
Stojąc
z dala od jakichkolwiek ludzi, Kath słyszy obok pewną wymianę zdań. Dwójka
chłopców rozmawia o bombach, wybuchach i przesiedleniach. Kath wyłapuje
pojedyncze słowa. Rozmowa najwidoczniej ją ciekawi, bo dyskretnie przybliża się
do dyskutujących.
—
Jeden mówił, że wrony spadły z nieba. Na zachodzie znów jest gorąco. —
Okularnik mruga do rówieśnika znacząco.
— Wątpię,
że posuną się do tego tutaj. Skauci* zawsze mają wszystko pod kontrolą, nie
pozwoliliby na taki chaos. Nie wyobrażam sobie tego. — Ten drugi, odgarnia
spadające na czoło blond kosmyki.
— No
wiesz, z zaufanego źródła mam informację, że Zjednoczeni przedarli się przez
Ogrodzenie**. Idą jak burza, zdobywają kolejne osiedla... Indianę już podobno
opanowali, a Południe jeszcze walczy. To tylko kwestia czasu, jak wylądują
tutaj.
— Idę
o zakład, że komodor już o wszystkim wie. Ba! Nawet pewnie już plan ma
rozrysowany, a jego najwierniejsi szpiegują tamtych. — Przekonuje chłopak o
jasnych włosach. Okularnik kieruje ku niemu wątpiące spojrzenie.
—
Pozwól, że nie skomentuje tego, ale powiem ci coś jeszcze. Południe musi
stawiać niezły opór. W końcu Zjednoczeni wystawali liczną armię. Cienko widzę
naszą sytuację… — Wzdycha, kręcąc głową. — Południe to nie Nowy Jork. Tam jest
jedność, a u nas mania kontroli. Tutaj nie damy rady. — Powątpiewa, poprawiając
okulary na nosie.
—
Jakoś nie chce mi się wierzyć, że cały chaos przyjdzie tutaj. Ta cała równowaga
Skautów… Przecież oni mają ZAWSZE wszystko opanowane.
Na
moment zapada cisza.
—
Wszyscy gadają, a informacje rozpowszechniają się szybko. Jedno jest pewne, w
każdym osiedlu robotniczym o tym się mówi. Ludzie wiedzą, co wiedzą, albo co im
się wydaje. — Dodaje po chwili chłopak w okularach. Oboje wymieniają się
jeszcze kilkoma uwagami, jednak Kath już nie słyszy ich sów, gdyż na korytarzu
robi się tłoczno. Nagle chłopcy odchodzą. Kath opiera się o ścianę i wodzi
wzrokiem za rozmawiającą wciąż dwójką. Ludzie w Nolan też szepczą o wojnie
odkąd konflikt między dystryktami, a WNPA zaczął się zaostrzać kilka lat temu.
Dziewczyna zakłada ręce na pierś i przygląda się ludziom dookoła. Analizuje
zdobyte informacje.
—
Kathy!
Słyszy
i natychmiast wywraca oczami. Nie patrząc za siebie, zaczyna szybko iść w głąb
holu. — No poczekaj!
—
Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, Joys. — On dogania ją szybko.
—
Ej! — Odwraca Kath do siebie. Stoją twarzą w twarz. — Zmaż ten grymas, nie do
twarzy ci z nim.
—
Posłuchaj. — Strąca jego dłoń z ramienia. — Po tym, jak ciąż zalewasz mnie
zimną wodą, nie mam ochoty z Tobą gadać, jasne? — Odwraca się i odchodzi.
—
Przecież nie chciałem! — Biegnie, wyprzedza ją, wymusza, by się zatrzymała.
Kath opuszcza ręce z impetem.
—
Nie? Przecież zawsze wiesz, kiedy biorę prysznic. To słychać przez cienkie
ściany! Mamy jeden zbiornik z ciepłą wodą, nie pamiętasz? I przypadkiem zawsze
musisz wykorzystać cały wrzątek w tym samym czasie, co ja. — Jej głos z każdym
kolejnym zdaniem nabiera siły.
Ktoś
stojący obok huczy, słysząc oskarżenia dziewczyny. Kath spogląda na
podsłuchującego chłopaka, potrząsa głową i natychmiast rusza do przodu.
— Całe
życie kąpałam się w lodowatej wodzie. Chociaż teraz mógłbyś dać mi nacieszyć
się odrobiną luksusu.
—
Przepraszam. Wybaczysz mi, Kathy?
— I
nawet teraz się zgrywasz!
Kath
mamrocze pod nosem jeszcze kilka zgryźliwych słów i odchodzi. Joys nic już nie
mówi, patrzy tylko, jak dziewczyna znika w tłumie.
Laboratorium
— to właśnie tutaj Kath spędzi swoje najbliższe i najdalsze momenty na West
College. Została tu skierowana przez władze. Na jakiej podstawie? Znów nasuwa
się słynna teoria. Prawdę mówiąc, to właśnie baptyzmem tłumaczy się wszystkie
tajemnicze procedery zachodzące w życiu społeczności; przez to trafia się do
elektrowni lub do miasta, jak również rozwiązuje się kwestię kierunku na
uczelni. O co w tym wszystkim chodzi? Każde nowo narodzone dziecko ma obowiązek
zostać poddane baptyzmowi, czyli kilku badaniom, zebraniu cech
charakterystycznych, uzupełnieniu dokumentów, czy kartotek urodzeń — wszystko
dla dobra społeczeństwa, w celu zachowania porządku. Nie dziwne, że teorie
spiskowe krążą dookoła tajemniczego procederu. Ludzie uważają, że podczas tej
‘operacji’ dziecku są dodawane określone geny za pomocą nieinwazyjnych metod
wysokiej technologii. Właśnie wtedy ‘lekarze’ określają, kto będzie pracował w
elektrowni, kto w osiedlu, a kto będzie nadawał się do miasta. Wszystko jest
sztucznie sterowane. To najbardziej prawdopodobne wytłumaczenie.
Kath
schodzi po schodach, które prowadzą do laboratoriów. Cała baza naukowa uczelni
mieści się pod ziemią, w piwnicach. Jest tam chłodno i czuć w powietrzu kleistą
wilgoć. Kath wzdryga się mimowolnie. W korytarzu panuje półmrok, oświetlają go
lampy, które niestety dają nikłą ilość światła. Dziewczyna słyszy, że w
pomieszczeniu nieopodal już trwają rozmowy. Zajęcia zaraz się zaczną, jednak
coś odwraca jej uwagę. Spod drzwi obok wydobywa się biały dym, nie pachnie
najprzyjemniej. Dziewczyna patrzy na boki, ale nikt nie nadchodzi. Przejście
coraz bardziej wypełnia się oparami. Kath spogląda to na schody, to w kierunku
sali. Po chwili jednak podchodzi bliżej tajemniczych drzwi. Popycha je,
otwierają się z oporem. Rozpościera się przed nią ciemność, jej oczy potrzebują
chwili, by się przystosować. Wchodzi głębiej, a gdy patrzy pod nogi, widzi
tylko dym, którego źródło jest gdzieś wewnątrz pomieszczenia. Szuka go
wzrokiem, jednak nie dostrzega. Posuwa się wciąż na przód.
Po
chwili widzi prawie normalnie. Cały pokój wypełniają opary widoczne w
powietrzu. Gdzieniegdzie mrok jest niwelowany przez światło lamp. Przechodząc
dalej, Kath ma po prawej i lewej stronie dwa wysokie regały, na których
większość miejsca jest zajęta przez opasłe tomiska. Nie zagłębiając się w ich
tematykę, brunetka przechodzi w pobliże reszty regałów, które właśnie zauważa
przed sobą. Wyraźnie widać, że nie są puste, lecz znajdują się na nich jakieś
przedmioty.
Nagle
dziewczyna staje jak wryta i wybałusza oczy. Pułki są zapełnione kształtnymi
terrariami oraz innymi słojowatymi naczyniami. Nie są jednak puste, w każdym z
nich pływa coś niezidentyfikowanego. Całość jest upiorna. Kath wzdryga się,
obserwując dziwne tkanki pływające w formalinie. Przechodząc obok kolejnego
regału, dziewczyna nie może opanować odruchu wymiotnego. To, co widzi przed
sobą, jest wręcz piorunująco wstrętne. W jednym z dużych, szklanych pojemników
pływa coś na kształt mózgu. Nie sposób stwierdzić, czy jest to ludzki narząd.
Kath odrywa dłoń od ust i szybko przechodzi dalej. Widząc w oddali wiele
kolejnych półek i dziwnych obiektów, również omija je szerokim łukiem.
W głębi
pomieszczenia na stalowym blacie stoi coś, co przypomina misę. Kath podchodzi w
tym kierunku, ponieważ to stamtąd, wydostaje się śmierdzący dym, który
najprawdopodobniej zapełnił już cały korytarz. Dziewczyna ze zmarszczonym
czołem zbliża się do obiektu, jednak napotyka przeszkodę w postaci ogrodzenia.
Jest to coś, co przypomina pole siłowe, jednak nie jest utrudnieniem dla
wydobywających się oparów. Kath pchnięciem nogi otwiera furtę, która otwiera
się bez trudu. Wewnątrz fetor jest jeszcze bardziej wyczuwalny.
Tajemniczy
obiekt stoi na drugim końcu połyskującego blatu. Kath nie próbuje podejść
bliżej, przygląda się oparom, wychodzącym z wewnątrz misy. Nagle w powietrzu
czuć coś więcej niż sam odór, wyraźnie można wyodrębnić zapach ulatniającego
się gazu. Kath marszczy czoło i odwraca się, by jak najszybciej opuścić pomieszczenie.
Gwałtownie
odskakuje, widząc przed sobą potężnie zbudowaną postać, która stoi w cieniu.
Człowiek podchodzi o kilka kroków. Kath pomimo ciemności, widzi, że jest to ten
sam murzyn, z którym miała już do czynienia.
—
Powiedz Woodowi, że teraz już wie, o czym mówiłem. — Dziewczyna słyszy
gburowaty głos, który po chwili przekształca się w basowy rechot. Człowiek
wyciąga coś z wnętrza swojego ubrania. Kath robi krok do przodu, znajduje się
na progu pola siłowego. Nagle mężczyzna rzuca zapalniczkę, która mija ją i
spada nieopodal jej stóp. Murzyn znika, a dziewczyna szybko odbiega jak
najdalej od pola siłowego.
Następuje
eksplozja.
............................................................................................................................................................
* Skauci — potoczne określenie na ludzi, sprawujących władzę w dystrykcie Nowy Jork.
**Ogrodzenie — granica, ciągnąca się linią od dawnej Minnesoty, przez Missouri, aż po Luizjanę. Oddziela trzy dystrykty (Indiana, Nowy Jork i Południe) od Wolnego Niepodległego Państwa Amerykańskiego (więcej opisu znajdziesz TUTAJ).
Jak Ci się podoba ten rozdział? Czekam na Twoją opinię w komentarzu! Kolejną część historii, będzie można przeczytać już 14 lutego!
Hej! Napisałaś, że stworzyłaś nowego bloga z opowiadaniem, więc wpadłam ciekawa cóż to takiego znów wykombinowałaś. No i proszę! Nie zawiodłam się. Ciekawe informacje i w ogóle pomysł również. Chociaż nie przepadam za niczym co przypomina mi Niezgodną albo Igrzyska Śmierci choć odrobinę, no ale stwierdziłam, że przeczytam. Bo co mi tam! Także tego, nie ukrywam, że byłam negatywnie nastawiona na tego typu historię, ale możesz być teraz spokojna. Spodobało mi się i to bardzo!
OdpowiedzUsuńCzytając rozdziały, które już są dostępne, miałam wrażenie, że ich nie poprawiałaś. (Czytałam je od razu po twoim komentarzu, ale nie miałam czasu skomentować sama osobiście). Czytając je, czułam jakby były w nich błędy. Nie jestem osobą, która się na tym zna. Sama popełniam ich bardzo dużo, a z samej interpunkcji ubolewam. Więc wybacz, ale nic nie powiem na ten temat :// Po prostu odczułam takie wrażenie. Jeżeli Cię to uraziło, przepraszam. Po za tym, nie jestem też dobra w pisaniu komentarzy, więc jeszcze raz wybacz.
Z postaci najbardziej spodobał mi się Joys, taki rebeliant, który potrafi być liderem grupy, będący gotów oddać życie za innych jeżeli będzie taka potrzeba. Takie odniosłam wrażenie, a co do Kathy... To wydaje się być osobą pomysłową, silną, ale uległą jeżeli chodzi o najbliższych, gotową na poświęcenie. Polubiłam także James'a. Typowy ojczulek dbający o córkę.
Jeżeli właśnie chodzi o bohaterów, to nie wchodziłam jeszcze do podstrony z nimi. Pomyślałam, że nie będę niszczyła sobie wyobrażenia jakimiś podobiznami. Zwykle tak robię czytając naprawdę dobre opowiadania ;)
Nie wiem co więcej dodać, tak szczerze mówiąc. Przeczytałam całą historię świata i jestem pod wrażeniem. Cholernie *wybacz słówko* mnie intryguje to Ogrodzenie. Jestem fanką (nie ważne jak to dziwnie brzmi) takich murów obronnych i w ogóle XD
Czekam na następny rozdział, który mam nadzieję, szybko udostępnisz, abym mogła go szybko przeczytać! :)
Tak po za tym, wiem, że to nie miłe i w ogóle, ale również chciałam Cię zaprosić do nowego opowiadania, które teraz piszę. Taka współczesna historia Hadesa i Persefony z mitu o porach roku. Link: goddes-of-the-underworld.blogspot.com
Pozdrawiam,
elose
Wielkie dzięki za Twój komentarz. :) Absolutnie się nie obrażam za Twoje uwagi, aczkolwiek rozdziały były sprawdzane przez kilka osób i błędy poprawiała już po publikacji, więc może akurat załapałaś się jeszcze przed poprawką.
UsuńFajnie, że na tak wczesnym etapie stwierdziłaś osobowości bohaterów, co do Joysa to niewiele się pomyliłaś. :) Z jednej strony fajnie, że jednak zdecydowałaś się nie zaglądać do zakładki z bohaterami, ale z drugiej troszkę na tym tracisz, bo jest tam ankieta, w której każda z postaci wypowiada się o sobie, co stosunkowo dużo o nich mówi. Ja jednak nie namawiam! W końcu w realnej książce nie ma podanych takich informacji. :)
Dziękuję za komentarz jeszcze raz i ściskam!
PS. Twój blog jest chyba zablokowany, bo nie mogę się na niego dostać.. :/
Moje oczy wysiadają . Litery mi się sklejały i już nie mam siły na cokolwiek, dlatego przepraszam, ale napiszę tylko kilka zdań, a rozpiszę się kiedy indziej :*
OdpowiedzUsuńPowtarzam ci to już nie wiem który raz, ale to opowiadanie jest tak boskie, że wydałabym 40 zł na przeczytanie go w pełnej wersji na papierze, gdzie oczy nie widzą jednej wielkiej plamy.
Po przeczytaniu tego rozdziału stwierdzam, że jest moim ulubionym i to nie odwołalnie. <3
To jak piszesz, jak mogę się we wszystko idealnie wczuć i przeżyć całą historię z bohaterami to po prostu poezja.
Zakończenie, którego kompletnie nie rozumiem i rozpoczyna wielką akcję, właśnie zostało zakończone, a dalej nie mam :/ Tego też nie lubię w blogach :(
Zaczynam co raz bardziej lubić tamtą parkę i niezły numer z zimną wodą. Najpierw myślę, że o co ta pinda się znowu wścieka, a on jej załatwił zimną wodę hahah xD Dobra, przyznaję słuszność dla focha xD.
Dobra, sorki ale serio spadam, bo moje czy błagają o litość.
Na zakończenie powiem, że mega mi się to wszystko pdobało, ale trochę wneriwające jest to, że oni gadają o czymś, a ja nie wiem o czym. Jacyś skauci, nie wiadomo co, a ja nie pamiętam jeszcze wszystkich znaczeń, a bardzo nie lubię przypisów :c ale to jednak daje prawdziwość tej historii i światu, dla ktrego jeszcze ie przestałam bić brawa od pierwszej notki jaką przeczytałam. Mega wyobraźnia i podziw ode mnie.
Buziaki i czekam na 5 :*
opowiadanie kasyczi.blogspot.com
Dzięki po raz drugi już dziś! Co do zakończenia, to niejako lubię się podroczyć czytelnikiem, dać mu powód, żeby wrócił na kolejny rozdział. Byłam z tego znana na poprzednim blogu z opowiadaniem. W planach mam słowniczek by zebrać te wszystkie terminy, ale nie mam czasu się za niego zabrać, bo pracuję nad kolejnymi rozdziałami i nie chce się wytrącać z nastroju. :D
UsuńPS. Fenk ju za playlistę!
Ojej, faktycznie. Głupia ze mnie gęś! Zapomniałam go odblokować dla czytelników. Wybacz :(
OdpowiedzUsuńJuż go odblokowałam, bo robiłam poprawki w wyglądzie bloga, a nie chciałam by ktoś to zauważył. Także, jeszcze raz zapraszam! ^^
Pewnie załapałam się przed poprawką, bo doskonale pamiętam jak natrafiłam na powtórzony tekst, bodajże w pierwszym rozdziale.
Wolę jednak nie wchodzić w podstronę z bohaterami, zdam się na wyobraźnię i twoje opisy ^^
Szkoda mi biednego Joysa. Jedna mała wpadka, a już dziewczyna załapała do niego taką awersję, mimo, że rano tak rycersko pomógł jej otworzyć drzwi :)
OdpowiedzUsuńZaczynam się zastanawiać czy Joys nie ma czegoś wspólnego całymi tymi mechanizmami, założonymi niby po to, aby uchronić mieszkania od kradzieży. Informatyk informatykiem, ale uwaga Kath była słuszna - to do informatyki ma się nijak.
Druga myśl dotycząca Joysa, która krąży mi po głowie, to, to, że chłopak zadurza się w dziewczynie, dlatego tak mu zależy, żeby "wybaczyła" mu te nieszczęsną wodę.
Mam ochotę Cię udusić, że przerwałaś rozdział w takim momencie. Teraz nie wiem czy coś stało się Kath, czy zdążyła uciec, czym właściwie było to, co zobaczyła i kim był facet, który tak targnął na jej życie? Na pewno zobaczyła coś, czego nie mogła, ale żeby używał tak drastycznych środków? I co zrobi teraz, jeśli Kath nic nie będzie? Tyle pytań, a odpowiedzi dopiero w niedzielę...
Polubiłam to opowiadanie, a w szczególności ten rozdział, który jest chyba najlepszy jak dotychczas. Bardzo rozwinęła się akcja i zrobiło się naprawdę ciekawie.
Mam szczerą nadzieję, że niedzielny rozdział będzie dłuższy, bo czuję straszny niedosyt :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Strasznie Ci dziękuję za przeczytanie i Twoje słowa komentarza :) Jest mi bardzo miło jak czytam komentarze fanów, daje mi to mnóstwo motywacji do dalszej pracy!
UsuńŚciskam!
Fajnie się czytało ten rozdział! Też uważam, że jest to chyba najlepszy, ale w moim przypadku to każdy następny wydaje się lepszy od poprzedniego. HAHA. Życzę dużo weny, pomysłów i wszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńDziękuje za zaproszenie. Muszę przyznać, że naprawdę świetnie piszesz. Z chęcią będę czytać twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawia, Candy.
Rozdział super! Bardzo spodobał mi się twój blog. Od razu muszę przyznać,że bardzo dobrze piszesz. Chętnie poczytam kolejne rozdziały. :D
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie. :) http://the-originals-inna-historia.blogspot.com/
Na wstepie chcialabym podziekować za zaproszenie na twojego bloga, bo bardzo przypadł mi do gustu i cieszę sie że go odwiedziłam.
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo podoba mi się jak piszesz i chetnie się dzięki temu czyta. Podobają mi się postacie i bardzo spodobal mi się pierwszy rozdział co nie znaczy że pozostałe są gorsze ;)
Z chęcią będę czytać dalej twoje opowiadanie i od razu dodaje do obserwowanych :D
Pozdrawiam :*
Hej! Bardzo mi miło, cieszę się, że Ci się spodobało! Pozdrawiam! :)
UsuńPiszesz wyśmienicie co sprawia, że przyjemnie mi się czytało ten cudowny rozdział :). Widać, że każdy jest lepszy od poprzedniego :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMiljon na pięćdziesiąt!
OdpowiedzUsuńPogadamy jak przeczytasz Konradzie! :D
UsuńW końcu tu dotarłam. Przepraszam za wszelkie opóźnienia, ale nałożyło mi się wiele spraw na głowę i mam zaległości we wszystkim. Widzę, że kolejny rozdział pojawi się już jutro. Przerwałaś w takim momencie a ja przez najbliższe dni niestety raczej nie będę miała możliwości by tu powrócić i zapoznać się z dalszymi losami Twoich bohaterów. Dlatego znowu przybędę z opóźnieniem, ale nie przejmuj się. Na pewno przybędę :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że narzuciłaś niezłe tempo. Niedawno czytałam poprzedni rozdział a jutro już ma być kolejny. Chyba nawet nie robisz tygodniowych odstępów, prawda? Bo między ostatnim rozdziałem a tym jutrzejszym widzę odległość 4 dni. Boję się, że u Ciebie mogę zagrzebać się w zaległościach, bo czasem zdarza mi się na tygodnie znikać ze świata blogów. Cóż mam nadzieję, że jednak uda mi się w miarę jakoś trzymać fason :)
Ogólnie dla mnie Twoje poszczególne rozdziały są bardzo krótkie. Przyznam się szczerze, że ja bym wolała bardzo długie rozdziały w co najmniej tygodniowych przerwach, ale oczywiście co kto woli :)
Bardzo polubiłam Joysa. Wydaje się być taką bardzo pozytywną i wesołą postacią. Chyba nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że wolę go bardziej niż główną bohaterkę. Chyba dlatego, że jest bardziej charakterystyczny.
Przykre jest to, że w wykreowanym przez Ciebie świecie człowiek nie ma prawa o sobie decydować. Od urodzenia w sumie jest mu przydzielony zawód i miejsce gdzie będzie pracował/mieszkał. Jeśli dobrze zrozumiałam to chyba również przydzielają poszczególnym osobom partnera, tak? Całkowite pozbawienie wolnej woli człowieka.
Ten rozdział był w sumie spokojny, poza samą końcówką. Kim był ten dziwny czarnoskóry mężczyzna? No i o co mu chodziło w tych ostatnich słowach? Nie mogę doczekać się dalszego ciągu.
Pozdrawiam ciepło :)
przeklete-bractwo.blogspot.com
Nominuję cię do LBA :) Więcej info: http://ukrytetajemnice.blogspot.com/2016/02/lba-4.html
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam o co chodzi z tym murzynem.. Jakiś spisek? Chcą wysadzić uczelnię? Bo w końcu nastąpił wybuch tak? I coś mi się wydaje, że po laboratorium nie będzie co zbierać. Ale zaraz się pewnie tego dowiem :D
OdpowiedzUsuńCześć :)
OdpowiedzUsuńPrzybywam do kolejnego. W takim tempie może uda mi się kiedyś być na bieżąco.
Ten ciemnoskóry mężczyzna mnie intryguje. Był przed kamienicą, teraz sklep. To nie może być przypadek.
Dość szybko wymieniono zamki we wszystkich pomieszczeniach. Przecież to powinno trwać! A wychodzi na to, że Kath opuszczając budynek, zamknęła za sobą normalnie, a po powrocie - który mógł trwać ile? maksymalnie dwie godziny, bo pewnie poszła gdzieś dość blisko - już były wymienione. Odrobinę (dużą odrobinę) naciągane.
Systemy zamków można rozpracować infromatycznie, żadna nowość (za dużo seriali kryminalnych xD). A jak się jest złodziejem z wieloletnim doświadczeniem, to żaden zamek nie stanowi wyzwania.
W tekstach prozaicznych, które nie są epistolatami, nie stosuje się form grzecznościowych typu "Tobie"; tylko "tobie".
Kłótnia o zalanie zimną wodą? W takim świecie przyszło im żyć. Podoba mi się ta atmosfera między Kat a Joysem, odrobinę chemii da się wyczuć, ale nie jest to narzucone. Brawo!
Ciekawa teoria z tym Baptyzmem. Gratuluję pomysłu.
Półki*
Wow. Ciekawy opis, ze strony merytorycznej dość poprawny (napisałam "dość", bo nie jestem znawcą chemii i fizyki), plastyczny.
Wybuch. Tak powinno się kończyć rozdziały.
W przyszłym tygodniu nadrobię kolejny.
Pozdrawiam! :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNowe miejsce i nowe ustrojstwa, no nieźle :D Sama bym się w tej technologii nie połapała, serio :P Ale wydaje mi się, że ten chlopak coś ukrywa, jakąś jego drugą twarz, or sth. Jest dziwny. I nie tylko z powodu "informatyki" i zamka do drzwi. Jakiś taki tajemniczy mi się wydaje, no ale, zobaczymy co dalej!
OdpowiedzUsuńNieugięta Kath, nie chce rozmawiać z Joysem :D Uwielbiam takie przekomarzanki między postaciami, są takie super! XD Jak jeszcze trafią na te same zajęcia, siądą w tej samej ławce, to już w ogóle będzie makabra xD Już to widzę - kłótnie, wysyłanie liścików potajemnych, trafianie do dyrektora z powodu przeszkadzania na lekcji... No i ta NIENAWIŚĆ, która może się w coś innego przerodzić :D
Laboratorium jest bardzo... intrygujące XD Takie tajemnicze, niczym ten chłopak. No bo w końcu dzieją się tam różne, chemiczne cuda. Ten facet mnie zastanawiał... I co to za wybuch na końcu?!
Będzie krótko i na temat: wciąż nie lubię Kath xD nie lubię Joysa, nie czuję emocji, jeszcze bardziej. Kath zaczyna mnie irytować, jest jak robot, co ma tylko jedną zaprogramowaną minę. Joys jakby w ogóle nie miał innych znajomych i od razu przystawia się do nowej, biednej Kath. Nie wiem, czy przetrwam dalej i doczytam wszystkie rozdziały, bo jeśli dalej będzie więcej schematów to wybacz, nie doczytam do końca. Nie moje klimaty. ;) Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe.
OdpowiedzUsuń